Każdy miłośnik nart nie wyobraża sobie sezonu narciarskiego bez poszusowania po alpejskich szlakach. O ile polskie trasy wyglądają już coraz lepiej to i tak daleko im jeszcze do europejskich standardów. Poza tym ceny są tak podobne, że lepiej pozjeżdżać na austriackim lodowcu, niż liczyć na mało pewną pogodę Tatrach.
Pierwsza propozycja to szwajcarski Kanton Wallis. Dotrzemy tu dolatując do Genewy lub Mediolanu za około 500 złotych, dalej na miejsce pociągiem lub najlepiej wynajętym samochodem. Jeśli jedziemy na miejsce własnym autem, pamiętać trzeba o winietach i o wszechobecnych ograniczeniach prędkości na drogach szwajcarskich, które są tu ściśle przestrzegane. Za pokój w tych okolicach trzeba zapłacić 100 franków od osoby. Tu właśnie najwięcej jest czterotysięczników alpejskich i mnóstwo zróżnicowanych tras narciarskich (ponad 400 kilometrów) z 92 wyciągami. Jednodniowe karnety kosztują od 30 do 80 franków. Jeśli chcemy jechać na zorganizowany wyjazd w sezonie autokarem, musimy zapłacić około 2700 złotych za pobyt w trzygwiazdkowym hotelu z wyżywieniem (2 posiłki). Warto też popróbować tu swoich sił we wspinaczce górskiej, a bezkonkurencyjną atrakcją jest restauracja na górze Mittelallain (3500m), która w ciągu godziny wykonuje pełny obrót wokół własnej osi i w ten sposób jej goście podziwiają widok doliny Rodanu, Alpy Berneńskie i lodowiec Aletsch.
Druga propozycja to austriacki lodowiec Kitzseinhorn gdzie na nartach można jeździć przez cały rok, a przez to, że pojawia się tam coraz więcej Polaków, niektóre hotele mają już dla nich przygotowane strony internetowe w naszym języku. Najłatwiej i najszybciej dostać się tam samolotem z Warszawy do Salzburga. Przelot w dwie strony to około 1100 złotych, a potem należy wynająć samochód, w tym rejonie jeździ dużo autobusów do Kaprun, można też znaleźć hotel, który prowadzi dowóz swoich gości z lotniska na miejsce. Cena pensjonatu trzygwiazdkowego w sezonie to od 250 złotych za noc, karnetu jednodniowego – 40 euro. Atrakcją oprócz nart są okolice lodowca, wodospady w Krimml, park zwierząt w Ferleiten, średniowieczny zamek w Kaprun.
W Tatrach Wysokich na Słowacji w Tatrzańskiej Łomnicy za siedem dni w zorganizowanej grupie w hotelu dwugwiazdkowym zapłacimy w szczycie sezonu niecałe 1000 złotych za siedem dni. Mamy w tym dwa posiłki i nocleg w dwuosobowym pokoju. Łomnica oferuje cztery trasy narciarskie, a karnet jednodniowy to koszt 20 euro. Poza nartami warto pochodzić po górach, w których wyznaczonych tras nie brakuje. Zobaczyć można po drodze piękne wodospady. Przejechać się też można kolejką gondolową, krzesełkową i linową. Jest też 700- metrowy tor bobslejowy, który ma 12 zakrętów, a sanki rozpędzają się do 40 km/h.
Na narty do Innsbrucka warto się wybrać wtedy, kiedy organizowany jest tam Puchar Świata w skokach narciarskich, który będzie dodatkową atrakcją. Konkursy odbywają się na przełomie roku i należą do Turnieju Czterech Skoczni, co stanowi o jego niezwykłości. Samo miasto to przede wszystkim piękne zabytki, miasto ulokowano tu już w XII wieku. Dotrzeć na miejsce można samolotem, bilet w obie strony kosztuje 1200 złotych, a lot trwa 3, 5 godziny z przesiadką we Wiedniu. Autokar to wydatek rzędu 200 złotych. Baza hotelowa jest ogromna i tylko od zasobności portfela i odpowiednio wcześnie zrobionej rezerwacji zależy, czy znajdziemy miejsce. Ceny od 250 złotych za dobę w górę. Wyciągi jak w całych Alpach od 40 euro za dzień, a wyciągi i trasy zawsze przygotowane bez zarzutu dla każdego stopnia zaawansowania.